31 października 2010

Apologetyka katolicka – przekrojowo cz. 2


W pierwszej części cyklu obiecałem dokładnie zająć się problematyką istnienia Pana Boga. Rozwikłanie tej kwestii jest niezbędne, by bronić religii rzymsko-katolickiej jako jedynej prawdziwej. Będzie to faktem, jeżeli została ustanowiona przez jedynego prawdziwego Boga. Udowadniając tą tezę, posłużę się przede wszystkim argumentami podawanymi przez św. Tomasza z Akwinu(1). Tym samym dowód będzie się opierał o pracę rozumu wspartego światłem Wiary – czyli o metodę scholastyczną, której najwybitniejszym przedstawicielem był właśnie Doktor Anielski.

Zacznijmy od tego, czy w ogóle można udowodnić istnienie Pana Boga. Św. Paweł udziela potwierdzającej odpowiedzi na to pytanie, mówiąc: „To, bowiem, co o Bogu poznać można, jawne jest wśród nich (ludzi), gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga i bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła tak, że od winy wymówić się nie mogą.”(Rz 1, 18 – 20). Podobne ujęcie znaleźć można w starotestamentowej Księdze Mądrości. Co więcej: „Głupi są z natury wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga i z dóbr widzialnych nie zdołali poznać tego, który jest, patrząc na dzieła nie poznali Twórcy (…).” (Mdr 13, 1 – 9). Czyli Stworzenie w sposób oczywisty dla każdej racjonalnie myślącej osoby świadczy o Stwórcy. Teraz dołóżmy jeszcze opinię św. Tomasza z Akwinu, która stanowi, że rozum zawsze będzie zastanawiał się nad przyczyną istnienia tego, co poznają zmysły. Świat, czyli realny byt, nie mógł sam siebie stworzyć i ustalić zasady funkcjonowania. Jest więc tylko skutkiem. Musi istnieć jakaś praprzyczyna, a ponadto jest ona ważniejsza i pod każdym względem doskonalsza niż skutek.

Akwinata, jako rasowy scholastyk, wie, że rozum opierający się o Wiarę i zaprzęgnięty do działania przez dobrą wolę dotrze do Prawdy. Św. Tomasz opracował więc pięć racjonalnych argumentów potwierdzających istnienie Boga.

Pierwszy dotyczy zjawiska ruchu. Każdy potwierdzi, że cały czas widzi coś, co się rusza. Skoro dana rzecz się przemieszcza, to oznacza, że została wprawiona w ruch przez coś innego. Doktor Anielski zwraca jednakże uwagę, że pojęcie „poruszać” znaczy: przenieść coś z możliwego istnienia do aktualnego istnienia. Jako przykład podaje drewno, które były w możności, by się palić, a wskutek działania ognia staje się rzeczywiście płonącym. Jednocześnie nie ma możliwości, by coś było jednocześnie w możności i w rzeczywistości np. drewno może się w danym momencie albo palić albo nie palić. Innymi słowy rzeczy nie mogą naraz wprawiać w ruch i być wprawiane, z czego wyciągnąć należy jasną konkluzję, że i siebie samych nie mogły poruszyć – musiał to zrobić jakiś inny byt. W ten sposób cały czas znajdujemy kolejne coraz to wcześniejsze przyczyny ruchu, a że nie można iść tak w nieskończoność, dochodzimy do wniosku, że istnieje rzecz, która była pierwszym poruszającym, samą nie będąc w ruch wprawianą. Tą „rzeczą” jest Bóg.

Kolejna droga rozumowania opiera się o koncepcję przyczyny sprawczej. Wiadomo bowiem, że każdy element świata ma przyczynę. Sam dla siebie przyczyną być nie może, gdyż musiałby istnieć wcześniej od siebie samego, co jest niemożliwe. Ciąg przyczyn sprawczych nie może ciągnąć się w nieskończoność, ponieważ istotą łańcucha sprawczego jest fakt istnienia zarówno ostatniego, jak i – przede wszystkim – pierwszego ogniwa. Jeżeli nie ma pierwszej przyczyny, nie mogą istnieć ogniwa pośrednie, a tym samym skutek ostateczny. W ciągu nieskończonym brak pierwotnej przyczyny sprawczej, więc brak też wszystkich skutków. A ponieważ świat jednak istnieje, musi też istnieć praprzyczyna – tą nazywamy Bogiem.

Trzeci argument wskazuje na przygodność bytów. Pojęcie przygodności oznacza, że dany byt – a takich obserwujemy wiele – nie musiał zaistnieć. Czy świat może składać się tylko z takich rzeczy? W żadnym wypadku. Jeżeli wszystko mogło nie istnieć, to faktycznie kiedyś nie było żadnych bytów. Same nie mogły się stworzyć, o czym była już mowa powyżej. Jeżeli więc kiedyś nic nie istniało, to i dziś niczego by nie było. Funkcjonują więc byty konieczne, które z kolei podlegają wspomnianemu prawu łańcucha przyczyn sprawczych. Ta posiada jakiś pierwszy element konieczny sam w sobie, nie mający przyczyny swej konieczności gdzie indziej. To Bóg.

Czwarta droga poznania Boga omawia kwestię różnych poziomów doskonałości. O każdym bowiem bycie można powiedzieć, że jest mniej lub bardziej ładny, prawdziwy, dobry, itd. Toteż musi istnieć byt będący punktem odniesienia dla wszystkich pozostałych – najładniejszy, najprawdziwszy, najlepszy, a tym samym – najdoskonalszy. Ponadto logiczne wydaje się, że wszystkie inne rzeczy czerpią swoje przymioty od tego bytu doskonałego. Przyczyną dóbr cząstkowych jest więc dobro absolutne – Bóg.

Ostatni argument podkreśla fakt inteligentnego kierownictwa wszelkim stworzeniem. Zaobserwować można bowiem byty, które same w sobie są pozbawione poznania i rozumu – tzw. ciała naturalne – a mimo wszystko funkcjonują i robią to celowo. Istnieje więc coś, co musi je ukierunkowywać, aby działały w sposób uporządkowany i skutecznie dążyły do swego celu. Byt, który w sposób przemyślany zarządza rzeczami naturalnymi, nazywamy Bogiem.

Tyle, jeśli chodzi na argumenty rozumowe autorstwa św. Tomasza z Akwinu. Zdaję sobie sprawę, że analiza wywodów Doktora Anielskiego wchodzi momentami w zakres abstrakcji. Jest czasami trudna do strawienia, szczególnie jeżeli podana została w moim „sosie”, ale warto jest zastanowić się nad pięcioma drogami prowadzącymi do prawdy o istnieniu Pana Boga. Jak przekonują bowiem papieże, do Niego można i trzeba dochodzić rozumem. Wbrew pozorom metoda Akwinaty jest najskuteczniejsza. W związku z tym proponuję zapoznać się z artykułem pana S. Koguta "Rzekł głupi w sercu swoim: Nie ma Boga" z październikowego numeru "Zawsze Wierni"(2).

Są również i inne argumenty częściowo oparte o zdroworozsądkowe wnioskowanie a'la św. Tomasz, częściowo o empirię (konkretnie o historię i etnologię), wreszcie o analizę poczynań naszego sumienia. Ale o tym w kolejnej notce.


(1) Kim był Akwinata, można dowiedzieć się w przypisach do części pierwszej.
(2) Miesięcznik Tradycji katolickiej wydawany przez powiązane z Bractwem Św. Piusa X wydawnictwem Te Deum. Październikowy nr można zamówić na stronie internetowej wydawnictwa.

13 października 2010

Biznesplan od Pana Boga cz. 3


W poprzedniej części opisana była walka ze złem wewnętrznym, to jest z grzechem. Jednakże bycie prawdziwym katolikiem wymaga również zmagania się ze złem zewnętrznym, udziału w misji apostolskiej Kościoła m.in. poprzez właściwie wykonywanie obowiązków stanu. Dlatego też istota kolejnego „tygodnia”(1) rekolekcji polega na poznaniu, do jakiego stanu powołuje nas Chrystus Pan, a jeżeli w którymś się już znajdujemy – na reformie życia, aby jeszcze lepiej realizować Boże oczekiwania względem nas.

Wszystkie ćwiczenia od tego momentu nabierają charakteru kontemplacyjnego(2). Ogólnie rzecz biorąc, wyobrażamy sobie Chrystusa Króla, Jego postawę jako władcy i rządy nad nami oraz przypominamy sobie pewne fragmenty z życia Zbawiciela, aby czerpać wzory właściwego, podobającego się Panu Bogu zachowania. Podczas modlitwy przygotowawczej prosimy o łaskę poznania Pana Jezusa, nauczenia się naśladownictwa Jego czynów, owocnego wsłuchiwania się w Boże wezwania i jak najpełniejszego wypełniania woli naszego Wodza. Metoda kontemplacji polega na tym, żeby wpierw widzieć interesujące nas postacie i wydarzenia, potem słyszeć, co mówią, a wreszcie przeanalizować czyny i intencje „bohaterów” rozmyślań. Oczywiście posiłkowanie się Pismem Świętym jest jak najbardziej wskazane.

W ramach pierwszego ćwiczenia tego typu wyobrażamy sobie wspaniałego, potężnego i wpływowego ziemskiego króla, który wzywa swoich poddanych do krucjaty. Chce on przyczynić się do rozprzestrzenia się religii rzymsko-katolickiej na całym świecie. Sam stanowi doskonały przykład poświęcenia się sprawie, dzieli wszelkie trudy wyprawy na równi ze swymi poddanymi, w związku z czym żąda analogicznej postawy od nas. Następnie tego doczesnego monarchę „zastępujemy” Chrystusem Panem, uświadamiając sobie, ile pracy, wysiłków, cierpień, wyrzeczeń kosztowała go Jego misja apostolska. Przypominamy sobie Jego odwagę i bezkompromisowość wobec grzechu przy jednoczesnym miłosierdziu dla grzeszników. Wniosek, jaki powinniśmy wyciągnąć jako katolicy jest jeden: jesteśmy zobowiązani podążyć za naszym Królem na krucjatę, dzieląc z nim wszelkie jej trudy, odrzucając miłość własną, chwałę światową i zmysłowość. Mamy być gotowi całkowicie ofiarować swe życie dziełu zbawienia dusz, gdyż nasz Wódz tak samo uczynił dla nas(3).

Jak jednak prawidłowo walczyć o Królestwo Powszechne? Dowiemy się, obserwując życie Zbawiciela: począwszy od decyzji Trójcy Świętej o Wcieleniu i rozpoczęciu dzieła Odkupienia, przez Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie, narodzenie Pana Jezusa, ucieczkę świętej Rodziny do Egiptu aż do powrotu do Nazaretu oraz życia Mistrza w posłuszeństwie, pracowitości i ukryciu w tym małym galilejskim miasteczku. Warto zwrócić uwagę na ten ostatni fragment, gdyż poprzez posłuszeństwo swoim rodzicom Pan Jezus pokazuje nam, na czym polega doskonałość świecka, a dzięki historii z zostawieniem ich i przestawaniem w świątyni z uczonymi w piśmie – doskonałość ewangeliczną (realizowaną w stanie duchownym)(4).

W kolejnym rozważaniu wyobrażamy sobie dwa obozy: jeden naszego Pana, drugi – Lucyfera. Służyć to ma poznaniu podstępów i metod stosowanych przez największego wroga ludzkiej natury a następnie skonfrontowanie ich z zamiarami i poleceniami Chrystusa Króla. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że nie ma czegoś pośredniego: albo zwiedzie nas szatan, albo prawdziwie dobry Wódz poprowadzi nas ku zbawieniu. Diabeł będzie kusił (tak, jak Pana Jezusa na pustyni – wykorzystując pożądliwość ciała, oczu i pychę), prześladował i nastawiał ludzi przeciw nam. Chrystus Pan podpowiada, czym się bronić: ubóstwem duchowym (i ewentualnie rzeczywistym), odrzucenie ludzkiej chwały i pokorą – On sam pokazał podczas wspomnianego pojedynku z szatanem na pustkowiu, jak to robić. Ważne jest, by uświadomić sobie, że służba pod sztandarem Zbawiciela, mimo że będzie oznaczać często cierpienia i wzgardę od ludzi, jest zaszczytem, o który trzeba prosić, najlepiej poprzez Matkę Najświętszą(5).

Następne ćwiczenia pomaga nam przeanalizować różne postawy wobec boskich natchnień, wezwań i poleceń oraz wybrać tą najwłaściwszą. Należy wystrzegać się stanowiska typu „poprawa, ale później” („Pozwolisz Panie Boże, że jeszcze powymieniam sobie partnerki, w końcu życie jest takie krótkie – ustatkuję się na starość...”) oraz „targowania się” („Panie Boże, wiem, że powinienem przestać się obżerać i upijać, ale może na początek będę pił zawsze o jedno piwko mniej – 9 zamiast 10. A tak w ogóle, to mógłbyś mi to jakoś zrekompensować – w końcu tak się poświęcam...”). Natomiast godne pochwały i naśladowania jest zupełne odrzucenie wszelkich złych przywiązań, obojętność wobec dóbr i przyjemności doczesnych, wreszcie zdanie się wolę Bożą w tym, czym będziemy obdarzeni (lub co będzie nam zabrane)(6).

Wreszcie dochodzimy do sedna tej części rekolekcji – tego, co natchnęło mnie, by dać artykułom taki, a nie inny tytuł. Otóż rozważamy wybory: nieodmienny (a więc stan) oraz zmienny (reforma życia) tak, aby były dokonane całkowicie zgodnie z wolą Bożą. Tutaj istotna uwaga: każdy kawaler i panna są zobowiązani zastanowić się, czy są powołani do małżeństwa (najbardziej powszechny stan) czy do zakonu tudzież kapłaństwa. Św. Ignacy wymienia trzy tzw. pory duszy, w których przeprowadzimy selekcję: 1) wyraźne polecenie od Chrystusa Pana, „znak z nieba”, by wybrać określony stan (np. prywatne objawienie), 2) pojawiające się od czasu do czasu olśnienia od Pana Boga dające sporo jasności i 3) pora spokojna, w czasie której „na chłodno” analizujemy przeróżne przesłanki za każdym z powołań. Podstawowe kryterium: jak największa chwała Boskiego Majestatu i jak najdoskonalszy sposób dążenia do zbawienia. Ciężko ukryć, że najwięcej pracy będzie wymagało dokonanie wyboru w porze trzeciej. Istotne jest, by prosić Pana Boga i Niepokalaną o łaski, które sprawią, że uzmysłowimy sobie wszystkie za i przeciw, ocenimy je w sposób obiektywny, bez jakichkolwiek nieuporządkowanych przywiązań i zmysłowości. Należy podjąć decyzję w duchu całkowitego posłuszeństwa wobec oczekiwań Chrystusa Pana – On wie lepiej, w jakim stanie będziemy mu służyć najowocniej. Pomocniczo można sobie wyobrażać, że właśnie jesteśmy u progu śmierci, zastanawiając się, w jakim stanie wtedy chcielibyśmy być. Warto też „pobawić się” w doradcę innego człowieka – tak, aby dopomóc mu w najlepszym wyborze. To, co mu zalecimy, będzie dobre i dla nas. Ci, którzy wybór stanu mają już za sobą, powinni natomiast przeanalizować, czy wybrali dobrze. Oczywiście niezmienność, ostateczność decyzji (zarówno w przypadku małżeństwa, jak i zakonu bądź kapłaństwa – wszystkie stany mają charakter sakramentalny, otrzymuje się niezatarte piętno na wieczność) implikuje konkluzję, że nawet w przypadku błędnego wyboru podążamy wyznaczoną ścieżką, starając się jak najwierniej wypełniać nasze obowiązki stanu(7).

Wszyscy bez wyjątku przeprowadzają reformę życia(8). Tutaj specjalna pochwała należy się naszym kierownikom duchowym, którzy omówili dokładnie, jak powinien wyglądać dzień i czyny dobrego katolika, jeżeli chce żyć „po bożemu” i doskonale służyć Panu Bogu. Podstawa to sen – mamy się wyspać, by mieć siły na codzienne dźwiganie naszych krzyży. Pory snu należy dopasować do naszych obowiązków zawodowych i rodzinnych, pamiętając, że rano trzeba mieć czas na spokojną modlitwę, która przygotuje nas na wszelkie zmagania, oraz dobry posiłek. Nie inaczej wieczorem – kończymy dzień dziękczynieniem naszemu Stwórcy za wszelkie dobrodziejstwa i przeprowadzamy rachunek sumienia (takie nasze wieczorne „odkurzanie” duszy). Modlitwa jest w codziennym życiu bardzo ważna – to pokarm dla rozumu i woli, pozwala nam – w przypadku modlitwy porannej – przetrwać często ciężki dzień oraz – w przypadku modlitwy wieczornej - zasnąć „w Panu Bogu”, który troszczy się o nas również w nocy i niejako prolonguje tę opiekę na następny poranek. W czasie dnia również warto modlić się lub – jeśli brak takiej możliwości – odmawiać w myślach akty strzeliste.

Ustalenie planu dnia to jednak tylko część istotnych zadań. Należy przede wszystkim przeanalizować (na wzór rachunku sumienia np. z modlitewnika „Te Deum Laudamus”(9), jak wypełniamy obowiązki wobec Boga i Kościoła, rodziców oraz przełożonych i współpracowników, jak zachowujemy się wobec członków naszej rodziny i pozostałych bliźnich, wreszcie jak traktujemy samych siebie. Księża prowadzący rekolekcje zaznaczyli, że zapewne uzbiera się lista 30 – 40 punktów do zmiany. Czy wszystko robić naraz? W żadnym wypadku – wybieramy sobie 3 – 4 najważniejsze obszary niedoskonałości i najpierw dążymy do poprawy w tych elementach życia, zanim zabierzemy się za następne. Na wszystko potrzeba czasu, a tym samym cierpliwości. Ponadto kierownicy duchowi ostrzegali – reformę zaczynamy od siebie, dopiero potem – gdy własną postawą będziemy świecić przykładem – możemy zająć się domownikami.

I tak to dotarliśmy do końca części trzeciej. Przed nami rozważania Męki Pańskiej – źródła naszego Zbawienia.


(1) Tak, jak zaznaczałem w części pierwszej, tygodnie rekolekcyjne są umowne. W wersji proponowanej przez Bractwo opisywane fragmenty były przerabiane przez ok. 1,5 dnia.
(2) Różnice pomiędzy modlitwą medytacyjną i kontemplacyjną zostały opisane w części drugiej.
(3) Tamże, pkt. 91.
(4) Tamże, pkt. 101, 110, 132 i 134.
(5) Tamże, pkt. 136.
(6) Tamże, pkt. 149.
(7) Tamże, pkt. 169.
(8) Tamże, pkt. 189.
(9) Do nabycia w księgarni „Te Deum”.

7 października 2010

Apologetyka katolicka - przekrojowo cz. 1


W artykule wstępnym do bloga zaznaczyłem, że charakter publikowanych tutaj tekstów będzie apologetyczny tzn. moja twórczość będzie miała na celu przede wszystkim apostolstwo i obronę rzymsko-katolickiej Wiary jako jedynej prawdziwej religii. Czas więc zacząć spełniać te obietnice. Na początek będę umieszczał na blogu artykuły stanowiące streszczenie serii wykładów apologetycznych, jaki podczas rekolekcji ignacjańskich z początku września bieżącego roku dawał ks. Karol Stehlin z Bractwa Św. Piusa X, które z kolei były zgrabnym synopsisem książki ks. Bartynowskiego pt. „Apologetyka podręczna”(1).

Zacznijmy od tego, czemu służy apologetyka. Jej celem wykazanie, że jedyną prawdziwą religią, prowadzącą do zbawienia, jest rzymski katolicyzm. Narzędziami do udowodnienia tej tezy są:

  • filozofia, która zajmuje się przyczyną naszego istnienia (a apologetyka przy pomocy ustaleń filozoficznych podkreśla religijność człowieka i jego dążenie do Pana Boga),
  • historia, koncentrująca się na osobie Jezusa Chrystusa i wiarygodności Jego istnienia jako postaci historycznej,
  • rozważanie osoby Jezusa Chrystusa jako Boga,
  • rozważanie ustanowienia Kościoła przez Jezusa Chrystusa, obrona Kościoła Rzymsko-Katolickiego jako Kościoła Chrystusowego i analiza Magisterium.

Najpierw należy postawić pytanie o konieczność nauki apologetyki katolickiej. Pierwszym, podstawowym powodem jest fakt, że religia rzymsko-katolicka praktycznie od momentu swego powstania była atakowana, a dzisiejsze czasy charakteryzują się niespotykanym wprost natężeniem i wysublimowaniem działań, mających na celu jej zniszczenie. Tylko zrozumienie tego, w co wierzymy, pozwoli nam już nawet nie tyle odpierać oszczerstwa rzucane pod adresem Kościoła, ile przede wszystkim samemu zachować wiarę. Ponadto jesteśmy zobowiązani do propagowania rzymskiego katolicyzmu wśród członków naszej rodziny i znajomych, aby i oni przekonali się o jej ekskluzywnej prawdziwości, zaczęli żyć zgodnie z Nauką Kościoła Rzymsko-Katolickiego i tym samym pewnym krokiem dążyli do zbawienia. To jest nasz obowiązek wynikający z miłosierdzia. Trzeba jednak wiedzieć, jak to robić.

Skoro wiemy, jaki jest cel i narzędzia apologetyki oraz powody jej uprawiania, przejdźmy do meritum tego tekstu czyli do aspektów filozoficznych związanych z Panem Bogiem i Jego Objawieniem. Chodzi przede wszystkim o udowodnienia samego istnienia naszego Stwórcy, w czym z pomocą przyjdą nam ustalenia myślicieli żyjących jeszcze przed narodzeniem Chrystusa. Na pierwszy plan wysuwa się jedna z osób, której twórczość miała spory wpływ na św. Tomasza z Akwinu(2), czyli grecki filozof Arystoteles. Podstawowy argument, jaki podaje, jest stricte zdroworozsądkowy: musi istnieć pierwotna przyczyna wszystkich rzeczy, gdyż człowiek nie jest w stanie stworzyć coś sam z niczego. Akwinata rozwija ten punkt widzenia, podając też inne, zbliżone charakterem dowody. Tym jednak zajmiemy się w kolejnej części. Póki co musi nam wystarczyć jasne stwierdzenie: całe stworzenie wywodzi się od wiecznej, samoistnej, suwerennej praprzyczyny.

Jaka jest ta praprzyczyna wszystkich rzeczy? Są dwie drogi poznania Boga: negatywna (mówiąca, jaki Bóg nie jest) oraz wyższości. Pierwszy sposób pozwala nam określić przymioty Stwórcy na podstawie cech Stworzenia. I tak: jeżeli wszystko jest skończone, to Bóg musi być nieskończony, jeżeli wszystko jest zmienne, to Bóg jest niezmienny, itd. Droga wyższości głosi, że skoro stworzeni jest niedoskonałe i cząstkowe (zawsze mu czegoś brakuje), to cechy Boga stawiają go na wyższym poziomie – ponadto wszystko, co stworzył. W związku z tym jest on wszechmocny, wszechobecny, wszechwiedzący, itd.

Filozofowie pogańscy nie zadowolili się oczywiście tylko tymi ustaleniami, lecz postanowili zadać temu Bogu, którego istnienie udowodnili oraz którego z grubsza byli w stanie opisać, następujące pytania:

  • jak nas stworzył?
  • po co nas stworzył?
  • co się dzieje z nami po śmierci?
  • co mamy robić, by było to zgodne z Jego wolą?
  • jak pytać o tę wolę?
  • jak Bóg powinien się objawić?

To są kwestie fundamentalne dla zrozumienia istoty naszego bytu. Problem w tym, że bez Bożego objawienia człowiek może się tylko domyślać odpowiedzi na powyższe zagadnienia. Mędrcy z czasów przedchrystusowych pokusili się zaledwie o domniemanie, że naszym celem jest wieczne szczęście, którego osiągniecie nie jest możliwe w tym, doczesnym życiu.

Tym samym przekaz od Boga jest niezbędny, aby poznać Jego i nas. Tylko jak rozpoznać, co jest autentycznym Objawieniem? Teologowie chrześcijańscy tacy, jak Doktor Anielski oraz św. Augustyn, podkreślali, że skoro poprzez działanie poznaje się działającego, to Objawienie musi mieć cechy analogiczne do Pana Boga tj. być logiczne, racjonalne, bezbłędne i spójne. Jednym słowem: ma być Prawdą. Ponadto wymagane jest, by Stwórca „podpisał się” na tej „korespondencji” z nami. Oznacza to, że Objawieniu muszą towarzyszyć cudowne, nadzwyczajne okoliczności, które mają mieć ewidentnie Boży charakter. Adresaci powinni mieć pewność, że przekaz pochodzi od Pana Boga, a nie od np. anioła albo jakiegoś „guru”. Te atrybuty posiada Pismo Święte, ale o tym później.

Powyżej przedstawiłem tylko część argumentacji apologetycznej o charakterze filozoficznym. Kolejny artykuł rozwinie te kwestie, w szczególności zaś skupi się na rozumowych dowodach na istnienie Boga.


(1) Książkę można nabyć w księgarni Te Deum.
(2) ur. 1224 r., zm. 1274 r.; święty i Doktor Kościoła, kapłan z zakonu Dominikanów, wybitny teolog i filozof; wpierw był oblatem w opactwie Monte Cassino, potem studiował na Uniwersytecie w Neapolu, przeniósł się do kolegium dominikańskiego do Paryża i tam uczył się pod kierunkiem Alberta Wielkiego, za którym podążył do Kolonii, sam również wykładał zarówno w Paryżu, jak i różnych miastach włoskich, organizował kolegium dominikańskie w Neapolu; jego najwybitniejsze dzieła to Suma teologiczna i Suma contra Gentiles, w swych pracach skutecznie łączył rozumowe poznanie z Wiarą, opierając swoją metodykę o scholastykę oraz sylogistykę Arystotelesa, dzieki temu zsyntetyzował teologię i wyjaśnił wiele zagadnień teoretycznych związanych z Bożym Objawieniem i Nauką Kościoła.