31 października 2010

Apologetyka katolicka – przekrojowo cz. 2


W pierwszej części cyklu obiecałem dokładnie zająć się problematyką istnienia Pana Boga. Rozwikłanie tej kwestii jest niezbędne, by bronić religii rzymsko-katolickiej jako jedynej prawdziwej. Będzie to faktem, jeżeli została ustanowiona przez jedynego prawdziwego Boga. Udowadniając tą tezę, posłużę się przede wszystkim argumentami podawanymi przez św. Tomasza z Akwinu(1). Tym samym dowód będzie się opierał o pracę rozumu wspartego światłem Wiary – czyli o metodę scholastyczną, której najwybitniejszym przedstawicielem był właśnie Doktor Anielski.

Zacznijmy od tego, czy w ogóle można udowodnić istnienie Pana Boga. Św. Paweł udziela potwierdzającej odpowiedzi na to pytanie, mówiąc: „To, bowiem, co o Bogu poznać można, jawne jest wśród nich (ludzi), gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga i bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła tak, że od winy wymówić się nie mogą.”(Rz 1, 18 – 20). Podobne ujęcie znaleźć można w starotestamentowej Księdze Mądrości. Co więcej: „Głupi są z natury wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga i z dóbr widzialnych nie zdołali poznać tego, który jest, patrząc na dzieła nie poznali Twórcy (…).” (Mdr 13, 1 – 9). Czyli Stworzenie w sposób oczywisty dla każdej racjonalnie myślącej osoby świadczy o Stwórcy. Teraz dołóżmy jeszcze opinię św. Tomasza z Akwinu, która stanowi, że rozum zawsze będzie zastanawiał się nad przyczyną istnienia tego, co poznają zmysły. Świat, czyli realny byt, nie mógł sam siebie stworzyć i ustalić zasady funkcjonowania. Jest więc tylko skutkiem. Musi istnieć jakaś praprzyczyna, a ponadto jest ona ważniejsza i pod każdym względem doskonalsza niż skutek.

Akwinata, jako rasowy scholastyk, wie, że rozum opierający się o Wiarę i zaprzęgnięty do działania przez dobrą wolę dotrze do Prawdy. Św. Tomasz opracował więc pięć racjonalnych argumentów potwierdzających istnienie Boga.

Pierwszy dotyczy zjawiska ruchu. Każdy potwierdzi, że cały czas widzi coś, co się rusza. Skoro dana rzecz się przemieszcza, to oznacza, że została wprawiona w ruch przez coś innego. Doktor Anielski zwraca jednakże uwagę, że pojęcie „poruszać” znaczy: przenieść coś z możliwego istnienia do aktualnego istnienia. Jako przykład podaje drewno, które były w możności, by się palić, a wskutek działania ognia staje się rzeczywiście płonącym. Jednocześnie nie ma możliwości, by coś było jednocześnie w możności i w rzeczywistości np. drewno może się w danym momencie albo palić albo nie palić. Innymi słowy rzeczy nie mogą naraz wprawiać w ruch i być wprawiane, z czego wyciągnąć należy jasną konkluzję, że i siebie samych nie mogły poruszyć – musiał to zrobić jakiś inny byt. W ten sposób cały czas znajdujemy kolejne coraz to wcześniejsze przyczyny ruchu, a że nie można iść tak w nieskończoność, dochodzimy do wniosku, że istnieje rzecz, która była pierwszym poruszającym, samą nie będąc w ruch wprawianą. Tą „rzeczą” jest Bóg.

Kolejna droga rozumowania opiera się o koncepcję przyczyny sprawczej. Wiadomo bowiem, że każdy element świata ma przyczynę. Sam dla siebie przyczyną być nie może, gdyż musiałby istnieć wcześniej od siebie samego, co jest niemożliwe. Ciąg przyczyn sprawczych nie może ciągnąć się w nieskończoność, ponieważ istotą łańcucha sprawczego jest fakt istnienia zarówno ostatniego, jak i – przede wszystkim – pierwszego ogniwa. Jeżeli nie ma pierwszej przyczyny, nie mogą istnieć ogniwa pośrednie, a tym samym skutek ostateczny. W ciągu nieskończonym brak pierwotnej przyczyny sprawczej, więc brak też wszystkich skutków. A ponieważ świat jednak istnieje, musi też istnieć praprzyczyna – tą nazywamy Bogiem.

Trzeci argument wskazuje na przygodność bytów. Pojęcie przygodności oznacza, że dany byt – a takich obserwujemy wiele – nie musiał zaistnieć. Czy świat może składać się tylko z takich rzeczy? W żadnym wypadku. Jeżeli wszystko mogło nie istnieć, to faktycznie kiedyś nie było żadnych bytów. Same nie mogły się stworzyć, o czym była już mowa powyżej. Jeżeli więc kiedyś nic nie istniało, to i dziś niczego by nie było. Funkcjonują więc byty konieczne, które z kolei podlegają wspomnianemu prawu łańcucha przyczyn sprawczych. Ta posiada jakiś pierwszy element konieczny sam w sobie, nie mający przyczyny swej konieczności gdzie indziej. To Bóg.

Czwarta droga poznania Boga omawia kwestię różnych poziomów doskonałości. O każdym bowiem bycie można powiedzieć, że jest mniej lub bardziej ładny, prawdziwy, dobry, itd. Toteż musi istnieć byt będący punktem odniesienia dla wszystkich pozostałych – najładniejszy, najprawdziwszy, najlepszy, a tym samym – najdoskonalszy. Ponadto logiczne wydaje się, że wszystkie inne rzeczy czerpią swoje przymioty od tego bytu doskonałego. Przyczyną dóbr cząstkowych jest więc dobro absolutne – Bóg.

Ostatni argument podkreśla fakt inteligentnego kierownictwa wszelkim stworzeniem. Zaobserwować można bowiem byty, które same w sobie są pozbawione poznania i rozumu – tzw. ciała naturalne – a mimo wszystko funkcjonują i robią to celowo. Istnieje więc coś, co musi je ukierunkowywać, aby działały w sposób uporządkowany i skutecznie dążyły do swego celu. Byt, który w sposób przemyślany zarządza rzeczami naturalnymi, nazywamy Bogiem.

Tyle, jeśli chodzi na argumenty rozumowe autorstwa św. Tomasza z Akwinu. Zdaję sobie sprawę, że analiza wywodów Doktora Anielskiego wchodzi momentami w zakres abstrakcji. Jest czasami trudna do strawienia, szczególnie jeżeli podana została w moim „sosie”, ale warto jest zastanowić się nad pięcioma drogami prowadzącymi do prawdy o istnieniu Pana Boga. Jak przekonują bowiem papieże, do Niego można i trzeba dochodzić rozumem. Wbrew pozorom metoda Akwinaty jest najskuteczniejsza. W związku z tym proponuję zapoznać się z artykułem pana S. Koguta "Rzekł głupi w sercu swoim: Nie ma Boga" z październikowego numeru "Zawsze Wierni"(2).

Są również i inne argumenty częściowo oparte o zdroworozsądkowe wnioskowanie a'la św. Tomasz, częściowo o empirię (konkretnie o historię i etnologię), wreszcie o analizę poczynań naszego sumienia. Ale o tym w kolejnej notce.


(1) Kim był Akwinata, można dowiedzieć się w przypisach do części pierwszej.
(2) Miesięcznik Tradycji katolickiej wydawany przez powiązane z Bractwem Św. Piusa X wydawnictwem Te Deum. Październikowy nr można zamówić na stronie internetowej wydawnictwa.

13 października 2010

Biznesplan od Pana Boga cz. 3


W poprzedniej części opisana była walka ze złem wewnętrznym, to jest z grzechem. Jednakże bycie prawdziwym katolikiem wymaga również zmagania się ze złem zewnętrznym, udziału w misji apostolskiej Kościoła m.in. poprzez właściwie wykonywanie obowiązków stanu. Dlatego też istota kolejnego „tygodnia”(1) rekolekcji polega na poznaniu, do jakiego stanu powołuje nas Chrystus Pan, a jeżeli w którymś się już znajdujemy – na reformie życia, aby jeszcze lepiej realizować Boże oczekiwania względem nas.

Wszystkie ćwiczenia od tego momentu nabierają charakteru kontemplacyjnego(2). Ogólnie rzecz biorąc, wyobrażamy sobie Chrystusa Króla, Jego postawę jako władcy i rządy nad nami oraz przypominamy sobie pewne fragmenty z życia Zbawiciela, aby czerpać wzory właściwego, podobającego się Panu Bogu zachowania. Podczas modlitwy przygotowawczej prosimy o łaskę poznania Pana Jezusa, nauczenia się naśladownictwa Jego czynów, owocnego wsłuchiwania się w Boże wezwania i jak najpełniejszego wypełniania woli naszego Wodza. Metoda kontemplacji polega na tym, żeby wpierw widzieć interesujące nas postacie i wydarzenia, potem słyszeć, co mówią, a wreszcie przeanalizować czyny i intencje „bohaterów” rozmyślań. Oczywiście posiłkowanie się Pismem Świętym jest jak najbardziej wskazane.

W ramach pierwszego ćwiczenia tego typu wyobrażamy sobie wspaniałego, potężnego i wpływowego ziemskiego króla, który wzywa swoich poddanych do krucjaty. Chce on przyczynić się do rozprzestrzenia się religii rzymsko-katolickiej na całym świecie. Sam stanowi doskonały przykład poświęcenia się sprawie, dzieli wszelkie trudy wyprawy na równi ze swymi poddanymi, w związku z czym żąda analogicznej postawy od nas. Następnie tego doczesnego monarchę „zastępujemy” Chrystusem Panem, uświadamiając sobie, ile pracy, wysiłków, cierpień, wyrzeczeń kosztowała go Jego misja apostolska. Przypominamy sobie Jego odwagę i bezkompromisowość wobec grzechu przy jednoczesnym miłosierdziu dla grzeszników. Wniosek, jaki powinniśmy wyciągnąć jako katolicy jest jeden: jesteśmy zobowiązani podążyć za naszym Królem na krucjatę, dzieląc z nim wszelkie jej trudy, odrzucając miłość własną, chwałę światową i zmysłowość. Mamy być gotowi całkowicie ofiarować swe życie dziełu zbawienia dusz, gdyż nasz Wódz tak samo uczynił dla nas(3).

Jak jednak prawidłowo walczyć o Królestwo Powszechne? Dowiemy się, obserwując życie Zbawiciela: począwszy od decyzji Trójcy Świętej o Wcieleniu i rozpoczęciu dzieła Odkupienia, przez Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie, narodzenie Pana Jezusa, ucieczkę świętej Rodziny do Egiptu aż do powrotu do Nazaretu oraz życia Mistrza w posłuszeństwie, pracowitości i ukryciu w tym małym galilejskim miasteczku. Warto zwrócić uwagę na ten ostatni fragment, gdyż poprzez posłuszeństwo swoim rodzicom Pan Jezus pokazuje nam, na czym polega doskonałość świecka, a dzięki historii z zostawieniem ich i przestawaniem w świątyni z uczonymi w piśmie – doskonałość ewangeliczną (realizowaną w stanie duchownym)(4).

W kolejnym rozważaniu wyobrażamy sobie dwa obozy: jeden naszego Pana, drugi – Lucyfera. Służyć to ma poznaniu podstępów i metod stosowanych przez największego wroga ludzkiej natury a następnie skonfrontowanie ich z zamiarami i poleceniami Chrystusa Króla. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że nie ma czegoś pośredniego: albo zwiedzie nas szatan, albo prawdziwie dobry Wódz poprowadzi nas ku zbawieniu. Diabeł będzie kusił (tak, jak Pana Jezusa na pustyni – wykorzystując pożądliwość ciała, oczu i pychę), prześladował i nastawiał ludzi przeciw nam. Chrystus Pan podpowiada, czym się bronić: ubóstwem duchowym (i ewentualnie rzeczywistym), odrzucenie ludzkiej chwały i pokorą – On sam pokazał podczas wspomnianego pojedynku z szatanem na pustkowiu, jak to robić. Ważne jest, by uświadomić sobie, że służba pod sztandarem Zbawiciela, mimo że będzie oznaczać często cierpienia i wzgardę od ludzi, jest zaszczytem, o który trzeba prosić, najlepiej poprzez Matkę Najświętszą(5).

Następne ćwiczenia pomaga nam przeanalizować różne postawy wobec boskich natchnień, wezwań i poleceń oraz wybrać tą najwłaściwszą. Należy wystrzegać się stanowiska typu „poprawa, ale później” („Pozwolisz Panie Boże, że jeszcze powymieniam sobie partnerki, w końcu życie jest takie krótkie – ustatkuję się na starość...”) oraz „targowania się” („Panie Boże, wiem, że powinienem przestać się obżerać i upijać, ale może na początek będę pił zawsze o jedno piwko mniej – 9 zamiast 10. A tak w ogóle, to mógłbyś mi to jakoś zrekompensować – w końcu tak się poświęcam...”). Natomiast godne pochwały i naśladowania jest zupełne odrzucenie wszelkich złych przywiązań, obojętność wobec dóbr i przyjemności doczesnych, wreszcie zdanie się wolę Bożą w tym, czym będziemy obdarzeni (lub co będzie nam zabrane)(6).

Wreszcie dochodzimy do sedna tej części rekolekcji – tego, co natchnęło mnie, by dać artykułom taki, a nie inny tytuł. Otóż rozważamy wybory: nieodmienny (a więc stan) oraz zmienny (reforma życia) tak, aby były dokonane całkowicie zgodnie z wolą Bożą. Tutaj istotna uwaga: każdy kawaler i panna są zobowiązani zastanowić się, czy są powołani do małżeństwa (najbardziej powszechny stan) czy do zakonu tudzież kapłaństwa. Św. Ignacy wymienia trzy tzw. pory duszy, w których przeprowadzimy selekcję: 1) wyraźne polecenie od Chrystusa Pana, „znak z nieba”, by wybrać określony stan (np. prywatne objawienie), 2) pojawiające się od czasu do czasu olśnienia od Pana Boga dające sporo jasności i 3) pora spokojna, w czasie której „na chłodno” analizujemy przeróżne przesłanki za każdym z powołań. Podstawowe kryterium: jak największa chwała Boskiego Majestatu i jak najdoskonalszy sposób dążenia do zbawienia. Ciężko ukryć, że najwięcej pracy będzie wymagało dokonanie wyboru w porze trzeciej. Istotne jest, by prosić Pana Boga i Niepokalaną o łaski, które sprawią, że uzmysłowimy sobie wszystkie za i przeciw, ocenimy je w sposób obiektywny, bez jakichkolwiek nieuporządkowanych przywiązań i zmysłowości. Należy podjąć decyzję w duchu całkowitego posłuszeństwa wobec oczekiwań Chrystusa Pana – On wie lepiej, w jakim stanie będziemy mu służyć najowocniej. Pomocniczo można sobie wyobrażać, że właśnie jesteśmy u progu śmierci, zastanawiając się, w jakim stanie wtedy chcielibyśmy być. Warto też „pobawić się” w doradcę innego człowieka – tak, aby dopomóc mu w najlepszym wyborze. To, co mu zalecimy, będzie dobre i dla nas. Ci, którzy wybór stanu mają już za sobą, powinni natomiast przeanalizować, czy wybrali dobrze. Oczywiście niezmienność, ostateczność decyzji (zarówno w przypadku małżeństwa, jak i zakonu bądź kapłaństwa – wszystkie stany mają charakter sakramentalny, otrzymuje się niezatarte piętno na wieczność) implikuje konkluzję, że nawet w przypadku błędnego wyboru podążamy wyznaczoną ścieżką, starając się jak najwierniej wypełniać nasze obowiązki stanu(7).

Wszyscy bez wyjątku przeprowadzają reformę życia(8). Tutaj specjalna pochwała należy się naszym kierownikom duchowym, którzy omówili dokładnie, jak powinien wyglądać dzień i czyny dobrego katolika, jeżeli chce żyć „po bożemu” i doskonale służyć Panu Bogu. Podstawa to sen – mamy się wyspać, by mieć siły na codzienne dźwiganie naszych krzyży. Pory snu należy dopasować do naszych obowiązków zawodowych i rodzinnych, pamiętając, że rano trzeba mieć czas na spokojną modlitwę, która przygotuje nas na wszelkie zmagania, oraz dobry posiłek. Nie inaczej wieczorem – kończymy dzień dziękczynieniem naszemu Stwórcy za wszelkie dobrodziejstwa i przeprowadzamy rachunek sumienia (takie nasze wieczorne „odkurzanie” duszy). Modlitwa jest w codziennym życiu bardzo ważna – to pokarm dla rozumu i woli, pozwala nam – w przypadku modlitwy porannej – przetrwać często ciężki dzień oraz – w przypadku modlitwy wieczornej - zasnąć „w Panu Bogu”, który troszczy się o nas również w nocy i niejako prolonguje tę opiekę na następny poranek. W czasie dnia również warto modlić się lub – jeśli brak takiej możliwości – odmawiać w myślach akty strzeliste.

Ustalenie planu dnia to jednak tylko część istotnych zadań. Należy przede wszystkim przeanalizować (na wzór rachunku sumienia np. z modlitewnika „Te Deum Laudamus”(9), jak wypełniamy obowiązki wobec Boga i Kościoła, rodziców oraz przełożonych i współpracowników, jak zachowujemy się wobec członków naszej rodziny i pozostałych bliźnich, wreszcie jak traktujemy samych siebie. Księża prowadzący rekolekcje zaznaczyli, że zapewne uzbiera się lista 30 – 40 punktów do zmiany. Czy wszystko robić naraz? W żadnym wypadku – wybieramy sobie 3 – 4 najważniejsze obszary niedoskonałości i najpierw dążymy do poprawy w tych elementach życia, zanim zabierzemy się za następne. Na wszystko potrzeba czasu, a tym samym cierpliwości. Ponadto kierownicy duchowi ostrzegali – reformę zaczynamy od siebie, dopiero potem – gdy własną postawą będziemy świecić przykładem – możemy zająć się domownikami.

I tak to dotarliśmy do końca części trzeciej. Przed nami rozważania Męki Pańskiej – źródła naszego Zbawienia.


(1) Tak, jak zaznaczałem w części pierwszej, tygodnie rekolekcyjne są umowne. W wersji proponowanej przez Bractwo opisywane fragmenty były przerabiane przez ok. 1,5 dnia.
(2) Różnice pomiędzy modlitwą medytacyjną i kontemplacyjną zostały opisane w części drugiej.
(3) Tamże, pkt. 91.
(4) Tamże, pkt. 101, 110, 132 i 134.
(5) Tamże, pkt. 136.
(6) Tamże, pkt. 149.
(7) Tamże, pkt. 169.
(8) Tamże, pkt. 189.
(9) Do nabycia w księgarni „Te Deum”.

7 października 2010

Apologetyka katolicka - przekrojowo cz. 1


W artykule wstępnym do bloga zaznaczyłem, że charakter publikowanych tutaj tekstów będzie apologetyczny tzn. moja twórczość będzie miała na celu przede wszystkim apostolstwo i obronę rzymsko-katolickiej Wiary jako jedynej prawdziwej religii. Czas więc zacząć spełniać te obietnice. Na początek będę umieszczał na blogu artykuły stanowiące streszczenie serii wykładów apologetycznych, jaki podczas rekolekcji ignacjańskich z początku września bieżącego roku dawał ks. Karol Stehlin z Bractwa Św. Piusa X, które z kolei były zgrabnym synopsisem książki ks. Bartynowskiego pt. „Apologetyka podręczna”(1).

Zacznijmy od tego, czemu służy apologetyka. Jej celem wykazanie, że jedyną prawdziwą religią, prowadzącą do zbawienia, jest rzymski katolicyzm. Narzędziami do udowodnienia tej tezy są:

  • filozofia, która zajmuje się przyczyną naszego istnienia (a apologetyka przy pomocy ustaleń filozoficznych podkreśla religijność człowieka i jego dążenie do Pana Boga),
  • historia, koncentrująca się na osobie Jezusa Chrystusa i wiarygodności Jego istnienia jako postaci historycznej,
  • rozważanie osoby Jezusa Chrystusa jako Boga,
  • rozważanie ustanowienia Kościoła przez Jezusa Chrystusa, obrona Kościoła Rzymsko-Katolickiego jako Kościoła Chrystusowego i analiza Magisterium.

Najpierw należy postawić pytanie o konieczność nauki apologetyki katolickiej. Pierwszym, podstawowym powodem jest fakt, że religia rzymsko-katolicka praktycznie od momentu swego powstania była atakowana, a dzisiejsze czasy charakteryzują się niespotykanym wprost natężeniem i wysublimowaniem działań, mających na celu jej zniszczenie. Tylko zrozumienie tego, w co wierzymy, pozwoli nam już nawet nie tyle odpierać oszczerstwa rzucane pod adresem Kościoła, ile przede wszystkim samemu zachować wiarę. Ponadto jesteśmy zobowiązani do propagowania rzymskiego katolicyzmu wśród członków naszej rodziny i znajomych, aby i oni przekonali się o jej ekskluzywnej prawdziwości, zaczęli żyć zgodnie z Nauką Kościoła Rzymsko-Katolickiego i tym samym pewnym krokiem dążyli do zbawienia. To jest nasz obowiązek wynikający z miłosierdzia. Trzeba jednak wiedzieć, jak to robić.

Skoro wiemy, jaki jest cel i narzędzia apologetyki oraz powody jej uprawiania, przejdźmy do meritum tego tekstu czyli do aspektów filozoficznych związanych z Panem Bogiem i Jego Objawieniem. Chodzi przede wszystkim o udowodnienia samego istnienia naszego Stwórcy, w czym z pomocą przyjdą nam ustalenia myślicieli żyjących jeszcze przed narodzeniem Chrystusa. Na pierwszy plan wysuwa się jedna z osób, której twórczość miała spory wpływ na św. Tomasza z Akwinu(2), czyli grecki filozof Arystoteles. Podstawowy argument, jaki podaje, jest stricte zdroworozsądkowy: musi istnieć pierwotna przyczyna wszystkich rzeczy, gdyż człowiek nie jest w stanie stworzyć coś sam z niczego. Akwinata rozwija ten punkt widzenia, podając też inne, zbliżone charakterem dowody. Tym jednak zajmiemy się w kolejnej części. Póki co musi nam wystarczyć jasne stwierdzenie: całe stworzenie wywodzi się od wiecznej, samoistnej, suwerennej praprzyczyny.

Jaka jest ta praprzyczyna wszystkich rzeczy? Są dwie drogi poznania Boga: negatywna (mówiąca, jaki Bóg nie jest) oraz wyższości. Pierwszy sposób pozwala nam określić przymioty Stwórcy na podstawie cech Stworzenia. I tak: jeżeli wszystko jest skończone, to Bóg musi być nieskończony, jeżeli wszystko jest zmienne, to Bóg jest niezmienny, itd. Droga wyższości głosi, że skoro stworzeni jest niedoskonałe i cząstkowe (zawsze mu czegoś brakuje), to cechy Boga stawiają go na wyższym poziomie – ponadto wszystko, co stworzył. W związku z tym jest on wszechmocny, wszechobecny, wszechwiedzący, itd.

Filozofowie pogańscy nie zadowolili się oczywiście tylko tymi ustaleniami, lecz postanowili zadać temu Bogu, którego istnienie udowodnili oraz którego z grubsza byli w stanie opisać, następujące pytania:

  • jak nas stworzył?
  • po co nas stworzył?
  • co się dzieje z nami po śmierci?
  • co mamy robić, by było to zgodne z Jego wolą?
  • jak pytać o tę wolę?
  • jak Bóg powinien się objawić?

To są kwestie fundamentalne dla zrozumienia istoty naszego bytu. Problem w tym, że bez Bożego objawienia człowiek może się tylko domyślać odpowiedzi na powyższe zagadnienia. Mędrcy z czasów przedchrystusowych pokusili się zaledwie o domniemanie, że naszym celem jest wieczne szczęście, którego osiągniecie nie jest możliwe w tym, doczesnym życiu.

Tym samym przekaz od Boga jest niezbędny, aby poznać Jego i nas. Tylko jak rozpoznać, co jest autentycznym Objawieniem? Teologowie chrześcijańscy tacy, jak Doktor Anielski oraz św. Augustyn, podkreślali, że skoro poprzez działanie poznaje się działającego, to Objawienie musi mieć cechy analogiczne do Pana Boga tj. być logiczne, racjonalne, bezbłędne i spójne. Jednym słowem: ma być Prawdą. Ponadto wymagane jest, by Stwórca „podpisał się” na tej „korespondencji” z nami. Oznacza to, że Objawieniu muszą towarzyszyć cudowne, nadzwyczajne okoliczności, które mają mieć ewidentnie Boży charakter. Adresaci powinni mieć pewność, że przekaz pochodzi od Pana Boga, a nie od np. anioła albo jakiegoś „guru”. Te atrybuty posiada Pismo Święte, ale o tym później.

Powyżej przedstawiłem tylko część argumentacji apologetycznej o charakterze filozoficznym. Kolejny artykuł rozwinie te kwestie, w szczególności zaś skupi się na rozumowych dowodach na istnienie Boga.


(1) Książkę można nabyć w księgarni Te Deum.
(2) ur. 1224 r., zm. 1274 r.; święty i Doktor Kościoła, kapłan z zakonu Dominikanów, wybitny teolog i filozof; wpierw był oblatem w opactwie Monte Cassino, potem studiował na Uniwersytecie w Neapolu, przeniósł się do kolegium dominikańskiego do Paryża i tam uczył się pod kierunkiem Alberta Wielkiego, za którym podążył do Kolonii, sam również wykładał zarówno w Paryżu, jak i różnych miastach włoskich, organizował kolegium dominikańskie w Neapolu; jego najwybitniejsze dzieła to Suma teologiczna i Suma contra Gentiles, w swych pracach skutecznie łączył rozumowe poznanie z Wiarą, opierając swoją metodykę o scholastykę oraz sylogistykę Arystotelesa, dzieki temu zsyntetyzował teologię i wyjaśnił wiele zagadnień teoretycznych związanych z Bożym Objawieniem i Nauką Kościoła.

27 września 2010

Szaniec Boży


„Wolność, równość, braterstwo!” - te hasła przychodzą większości ludzi do głowy, gdy słyszą termin „Wielka Rewolucja Francuska”(1)(2). Mało kto zastanawia się natomiast nad gilotyną, która dyskretnie podpowiada, jakie naprawdę zamiary mieli rewolucjoniści wobec ludzi, szczególnie wobec tych, którzy wiedzieli, że prawdziwa wolność to wolność od grzechu, równość – owszem, istnieje, ale wobec Boga, a braterstwo jest możliwe tylko w Kościele Rzymsko-Katolickim. Rewolucja francuska to tak naprawdę bezkompromisowy atak na katolickie państwo i pozycję Kościoła w społeczeństwie. Oczywistym wydaje się więc, że jeśli ktoś (a konkretnie przewodzący rewolcie jakobini) chce wyrugować Chrystusa Pana z życia publicznego, powinien przeciągnąć na swoja stronę jego ziemskich reprezentantów, a jeżeli się nie zgodzą – wyeliminować. Wiernym natomiast trzeba podstawić jakiś substytut, najlepiej kult państwa i człowieka, a gdyby upierali się przy religii rzymsko-katolickiej, maksymalnie utrudnić praktykowanie.

Czy jest to możliwe, o tak po prostu, we Francji, cieszącej się zaszczytnym mianem „córy Kościoła”? Odpowiedź musi być negatywna. Tylko garstka francuskich kapłanów sprzeniewierza się zasadom rzymskiego katolicyzmu i zaczyna służyć uzurpatorom, czego symbolem jest złożenie przysięgi na wierność jakobinom. Rozpoczynają się więc brutalne prześladowania prawdziwych, „niezaprzysiężonych” księży – biskupi muszą opuszczać swoje diecezje, zwykli kapłani są wypędzani z parafii z zakazem pełnienia posługi kapłańskiej. Ci, którzy potajemnie kontynuują służbę Chrystusowi, są ścigani, więzieni, wywożeni do koloni karnych albo po prostu idą na szafot. A wierni są tym samym pozbawieni pasterzy i to w chwili, gdy Ofiara Mszy Świętej i łaski płynące z regularnego korzystania z Sakramentów są tak bardzo potrzebne...

Taką to sytuację możemy zastać, otwierając pierwsze strony książki ks. W. Hünermanna(3) „Szaniec Boży. Heroizm w cieniu gilotyny”. Jest powieść oparta na faktach, której fabuła osnuta jest przede wszystkim wokół perypetii młodego kapłana – ks. Piotra Coudrina(4) – który w obliczu rewolucyjnego, bezbożnego, antykatolickiego terroru chce być wierny Chrystusowi i Kościołowi. Nie jest pozostawiony sam sobie – ma wsparcie odważnych, gorliwych w wierze i praktykowaniu mieszkańców małej wioski w środkowo-zachodniej Francji – Montbernage, a co szczególnie cieszy – największymi „pretorianami” ks. Coudrina są miejscowe dzieci.

Oczywiście oprócz mężnego, młodego kapłana mamy całą galerię postaci. Wśród samych przedstawicieli kleru widzimy nikczemników, którzy z rozmysłem zamieniają stan kapłański na „stan” jakobiński; księży, którzy robią to samo, ale ze strachu o własne życie, w głębi duszy wiedząc, że czynią źle; wreszcie pobratymców ks. Coudrina aka Marche-a-terre odważnie wypełniających rolę alter Christus nawet w obliczu śmierci...Postacie zwykłych ludzi również są bardzo różnorodne: od bezkompromisowych katolików, którzy np. ukrywają prawowiernych kapłanów w czasie jakobińskich obław, ryzykując własnym życiem; przez koniunkturalistów, nie gardzących donosem i szpiegowaniem obrońców Wiary, byleby tylko zapewnić sobie bezpieczeństwo lub po prostu parę groszy; aż po zwykłych bezbożnych, pełnych nienawiści do Ukrzyżowanego i Jego Kościoła sługusów rewolucji, których ulubionym zajęciem (poza ściganiem „niezaprzysiężonych” księży) jest picie mszalnego wina z naczyń liturgicznych i bezczeszczenie świątyń...Żeby jeszcze tego było mało, autor daleki jest od doktrynerstwa: przedstawiani przez niego bohaterowie nie są bezwzględnie źli lub absolutnie dobrzy raz na zawsze – zmieniają się, niektórzy upadają, zdradzając Wiarę i współtowarzyszy walki o Jej obronę; inni doznają nawrócenia, poznają złość swoich grzechów i gorliwą służbą lub przynajmniej szczerą spowiedzią zmazują winy...

Dzięki temu bogactwu charakterów każdy czytelnik – nieważne czy młody czy stary, duchowny czy świecki, mąż czy żona, rodzic czy dziecko – znajdzie tu coś dla siebie, jakiś wzór do naśladowania, natchnienie w codziennych zmaganiach. Szczególnie warto polecić tę książkę dzieciom i młodzieży, gdyż pod płaszczykiem powieści prawie z gatunku „płaszcza i szpady” znajdą tutaj przykład tego, jakie powinny mieć nastawienie do Pana Jezusa i do świętej, katolickiej Wiary. W dzisiejszych czasach, gdy standardy zachowań są kreowane przez niemoralne czasopisma, programy telewizyjne czy filmy, a „autorytetami” są piłkarze, „gwiazdy” muzyki pop lub uczestnicy reality show, taka pozycja na półce młodego katolika może wydatnie wspomóc jego prawidłowe wychowanie. Tym bardziej, że w tej powieści wiadomo, co jest dobre, a co złe, a miłość i prawda Chrystusowa wygrywają.

I co ważne – styl książki jest rewelacyjny: brak moralizatorstwa, mnóstwo zabawnych sytuacji, imponujące „sztuczki” i „podstępy” obrońców Wiary na czele ze skrytkami w szafach i przebierankami (w tym ks. Coudrin jako jakobin), nagłe zwroty akcji, tragedie i rozpacz zamieniające się w tryumfy i radość ze zwycięstwa Bożej sprawy. A wszystko de facto zgodne z prawdą historyczną, ponieważ opisane wydarzenia i ich bohaterowie są autentyczni. Istnieją świadectwa świadków, a uczciwi historycy potwierdzą przedstawione realia epoki.

Książkę można nabyć m.in. w księgarni Te Deum.


(1) Pierwszy i ostatni raz piszę tą nazwę wielkimi literami, specjalnie biorąc ją w cudzysłów, gdyż generalnie wszystkie rewolucje warte są – jeśli już musimy o nich wspominać – jak najmniejszych liter i jak najskromniejszych wyrażeń.
(2) Okres w historii Francji, za symboliczny początek którego uznaje się zdobycie Bastylii 14 lipca 1789 r., a za koniec – kres tzw. Dyrektoriatu w wyniku przejęcia władzy przez Napoleona Bonaparte w 1799 r. Charakteryzował się głębokimi i niszczycielskimi zmianami dla opartego o wartości cywilizacji łacińskiej systemu społeczno-politycznego, funkcjonującego we Francji. Elementami tego procesu było m.in. obalenie monarchii Burbonów (którego kulminacją było zamordowanie króla Ludwika XVI i jego małżonki królowej Marii Antoniny), prześladowanie Kościoła Rzymsko-Katolickiego (odebranie praw publicznych, konfiskata mienia, przejściowy zakaz kultu, więzienie i mordowanie kapłanów), zniszczenie dotychczasowych struktur społecznych, masowe ludobójstwo ludzi sprzeciwiających się rewolucji lub opowiadających się po stronie króla i Kościoła (czego symbolem jest pacyfikacja Wandei). Powyższe działania motywowane były laicyzacją państwa, ustanowieniem ludu jako suwerena władzy, wprowadzeniem demokracji, parlamentaryzmu i równości wobec prawa.
(3) Belgijski ksiądz i pisarz katolicki, autor takich książek, jak m.in. „Święty i diabeł” czy „Herold Boży. Święty Antoni z Padwy”.
(4) ur. 1 marca 1768, zm. 27 marca 1837 r., francuski kapłan Kościoła Rzymsko-Katolickiego, założyciel Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi, święcenia kapłańskie przyjął w konspiracyjnych warunkach 4 marca 1792 r., w czasach rewolucji pracował jako duszpasterz w Poitiers oraz Montbernage, w Wigilię 1800 r. założył wraz hr. de la Chevalerie wspomniane Zgromadzenie, potem był wikariuszem w różnych diecezjach, jego proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 1925 r.

19 września 2010

Biznesplan od Pana Boga cz. 2


Z ogólnym opisem historii powstania, celu i przebiegu rekolekcji mogliście zapoznać się, drodzy Goście w części pierwszej. Teraz przejdę do bardziej szczegółowego omówienia ćwiczeń i wykładów, jakie mieliśmy podczas tygodniowego pobytu w Bajerzu.

Na początku dowiedzieliśmy się, jakie zasady będą nas obowiązywać – zasady, które (jak szybko się przekonaliśmy) są absolutnie potrzebne, aby udział w rekolekcjach przyniósł jakieś owoce. Po pierwsze – pełen szacunek dla Pana Boga jako naszego Stwórcy i Zbawcy. Po drugie – staranie się. Na czym to miało polegać? Mianowicie należało zapomnieć o wszelkich codziennych sprawach, kłopotach rodzinnych czy zawodowych, wyłączyć telefony komórkowe i całkowicie oddać się do „dyspozycji” Panu Bogu. Ponadto w imię posłuszeństwa wobec Niego i Matki Bożej powinniśmy robić dokładnie to i tylko to, o co prosili nas kierownicy duchowi. Podstawą „starania się” jest też z jednej strony postawa pełnego zaangażowania i chęć jak najlepszego wykorzystania rekolekcji oraz z drugiej – unikania pokus szatańskich i przeciwdziałania im (np. jeżeli mieliśmy rozważać pewną kwestię przez min. 20 minut, a po 10 już nam się odechciewa, to tym bardziej kontynuujemy rozmyślania - „módlcie się i czuwajcie”). Wreszcie po trzecie – tak, jak wspominałem już w części pierwszej – nakazane było całkowite milczenie. To jest warunek tego, by Pan Bóg do nas przemówił. Tutaj mała dygresja: mogłoby się wydawać, że ta ostatnia reguła jest nie tylko najcięższa, ale i właściwie niemożliwa do spełnienia. Pomyślmy jednak w ten sposób – przemawiać ma do nas najmądrzejsza (absolutnie mądra, żeby być ścisłym), najbardziej interesująca Istota, jak istnieje. I będzie nam mówiła, jak mamy pokierować swoim doczesnym życiem, by zagwarantować sobie wieczne szczęście w Niebie (a przy okazji żyć całkiem pomyślnie już tu na ziemi, realizując swoje powołanie). Po co nam więc w tym momencie jakikolwiek człowiek (oprócz prowadzących rekolekcje kapłanów)? Czy będzie znał receptę na nasze zbawienie? Czy raczej tylko nas rozproszy i odciągnie od Stwórcy? Każdy z nas, uczestników, szybko uzmysłowił sobie, jaka jest właściwa odpowiedź i szybko docenił dobrodziejstwa milczenia. Notabene okazało się ono – dzięki łaskom Bożym – łatwiejsze niż sądziliśmy.

Czas już, aby przejść do meritum. Pierwsze wykłady koncentrowały się na ustaleniu zasad, kierujących życiem duchowym każdego człowieka oraz wskazaniu przyczyn ich łamania. Po co te zasady? Mianowicie jeśli mamy stać się godną Pana Boga świątynią, w której On chętnie zamieszka i poprowadzi nas ku zbawieniu, musimy zbudować ją na mocnych fundamentach. Skonstruujemy je prawidłowo, jeżeli uzmysłowimy sobie, kim jesteśmy, po co istniejemy, jaki jest nasz cel i środki jego osiągnięcia. Św. Ignacy (i cały Kościół) podpowiadają właściwą odpowiedź: człowiek jest stworzeniem Bożym, istniejącym po to, „aby Boga, naszego Pana wielbił, okazywał Mu cześć i służył Mu – i dzięki temu zbawił duszę swoją.”(1). Zbawienie zagwarantuje nam wieczne szczęście przede wszystkim dzięki obcowaniu z nieskończenie doskonałym Stwórcą i Zbawcą. W jaki sposób to osiągnąć? Pan Bóg oddał do naszej dyspozycji – prócz łaski – dobra doczesne, abyśmy przy ich pomocy wypełniali wspomniane zadania i osiągnęli nasz nadprzyrodzony cel. Jeśli nam w tym przeszkadzają należy je odrzucić, wykazując się w ten sposób pełną obojętnością wobec nich. Wszelkie uzależnienie od stworzenia, potrzeb naszego ciała lub zapatrzenie się w nas samych jest tzw. nieuporządkowanym przywiązaniem i wraz z diabelskim przewodnikiem – szatanem – prowadzi nas ku grzechom i piekłu.

Właśnie grzechy i piekło były przedmiotem naszych pierwszych rozważań. Teraz kolejna dygresja: ćwiczenia duchowne za radą Niepokalanej są przeprowadzane według określonego schematu, który ma głębokie psychologiczne podłoże. Najpierw odmawiamy modlitwę przygotowawczą – zawsze taką samą: prosimy Pana Boga „o łaskę, żeby wszystkie nasze czyny, zamiary i prace skierowane były wyłącznie ku służbie i chwale Jego Boskiego Majestatu”(2). Rozpoczynanie wszystkich rozmyślań w ten sposób ma podkreślić stałość, niezmienność zasad. Następnie wyobrażamy sobie miejsce związane z przedmiotem danych rozważań, co pomaga nam „zakotwiczyć” się w danej sytuacji i uniknąć rozproszenia. Potem prosimy Pana Boga o to, czego chcemy lub pragniemy, a co łączy się z tematem modlitwy np. przy rozmyślaniach na temat piekła należy prosić o strach, udrękę i gorycz z powodu zaprzepaszczenia szansy na wieczne szczęście. Po tym wprowadzeniu zaczynają się właściwe rozważania, w czasie których zaprzęgamy do działania pamięć, rozum i wolę, czyli przypominamy sobie analizowane wydarzenie, zgłębiamy, co się dzieje i dlaczego oraz podejmujemy w związku z tą sytuacją określone postanowienia. W ramach podsumowania przeprowadzamy rozmowę końcową z Panem Bogiem (zawsze na klęcząco). Można też zrobić krótki „rachunek sumienia” z poziomu naszych starań i poczynić notatki, jeżeli coś szczególnie zapadało nam w pamięć. Warto zauważyć, że jest kilka rodzajów modlitw m.in. kontemplacja i medytacja. Ta pierwsza ma za przedmiot coś rzeczywiście istniejącego, a więc łatwego do wyobrażenia, gdy tymczasem druga dotyczy pojęć abstrakcyjnych.

Takim abstrakcyjnym pojęciem jest grzech. Pierwsze ćwiczenia odnoszą się właśnie do naszych występków. Wpierw rozważamy grzech aniołów, pierwszych rodziców i pojedynczy grzech śmiertelny dowolnego człowieka, uzmysławiając sobie, że za swoje jednorazowe przekroczenie prawa Bożego aniołowie zostali na zawsze potępieni, Adam i Ewa utracili raj oraz musieli długo odpokutować, a mnóstwo zwykłych ludzi za pojedyncze nieodżałowane ciężkie grzechy trafiło do piekła. My tymczasem regularnie obrażamy naszego Pana, a on nadal daje nam szansę na poprawę...(3) W drugim ćwiczeniu przypominamy sobie grzechy naszego życia, zastanawiamy się, czym jesteśmy wobec naszego Stwórcy, dlaczego pozwoliliśmy sobie na takie zachowanie i dziękujemy ponownie za Jego miłosierdzie, które sprawia, że nadal żyjemy(4), unikając wiecznej kary. Ćwiczenie trzecie polega na powtórzeniu najważniejszych momentów z poprzednich dwóch rozważań i uproszeniu Matki Bożej, potem Pana Jezusa, wreszcie Ojca Przedwiecznego o wewnętrzne poznanie naszych przestępstw wobec Pana Boga, odrazę do nich, zrozumienie nieuporządkowania w naszym postępowaniu i poprawę oraz odrzucenie spraw światowych i próżnych(5). Nawiasem mówiąc: to jest właśnie kolejność wskazana podczas modlitw – poprzez Niepokalaną dochodzimy do Syna Bożego, a z Jego wsparciem docieramy do Ojca. Ta część rekolekcji kończy się rozważaniem najbardziej przerażającego miejsca na świecie – piekła. Staramy się poznać, co czują potępieńcy, aby z jednej strony przejąć się strachem przed mękami piekielnymi, a z drugiej – docenić wielkoduszność Pana Jezusa. Tylko dzięki Jego litości uniknęliśmy jak na razie śmierci w stanie grzechu i dostaliśmy szansę na nawrócenie(6).

Wszystkie powyższe medytacje mają uświadomić nam, że każdy jeden grzech śmiertelny jest straszną obrazą dla nieskończonego Dobra – Pana Boga - i skutkuje piekłem. A każdy z nas ma ich na sumieniu mnóstwo...Jak można służyć naszemu Stwórcy, jeżeli jednocześnie wciąż Go obrażamy i unikamy przeprosin? Aby uniknąć tej obłudnej sytuacji, przystępujemy do spowiedzi generalnej i można zaryzykować tezę, że już dla samego Sakramentu Pokuty i wcześniejszego należytego przygotowania do niego poprzez omówione powyżej ćwiczenia warto było pojawić się na rekolekcjach.

Pojednani z Panem Bogiem, obmyci z grzechów, zmotywowani do ich unikania jesteśmy gotowi, by dowiedzieć się, jaką służbę nam przeznacza. O tym w części trzeciej.


(1) Św. Ignacy Loyola, Ćwiczenia duchowne, pkt 23.
(2) Tamże, pkt 46.
(3) Tamże, pkt. 46 – 54.
(4) Tamże, pkt. 55 – 61.
(5) Tamże, pkt. 62 – 64.
(6) Tamże, pkt. 65 – 72.

14 września 2010

Biznesplan od Pana Boga cz. 1


„Co to ma znaczyć?! Od kiedy Wszechmocny zajmuje się pomaganiem w prowadzeniu interesów?” - mógłby zapytać się każdy szanujący Pana Boga katolik, widząc powyższe sformułowanie, mieszające sferę sacrum z profanum. Niemniej jednak takie skojarzenia nasuwają mi się, gdy staram się zwięźle podsumować tematykę rekolekcji ignacjańskich organizowanych przez Bractwo Kapłańskie św. Piusa X , w których miałem bezsprzeczną przyjemność uczestniczyć na początku września br. Oczywiście tytuł tekstu w znikomym stopniu wyczerpuje istotę tego niesamowitego spotkania z naszym Stwórcą, gdyż oprócz odkrycia, jaki „plan” dla nas przygotował, poznajemy też złość naszych grzechów, heroiczność miłosierdzia bożego, będącego odpowiedzią na nasze winy i błędy oraz radość i nadzieję, jaką daje Zmartwychwstanie Chrystusa Pana. Tym samym odnawiamy w nas katolickiego ducha.

Na początek proponuję garść faktów: rekolekcje te są owocem modlitw i rozważań, jakie przeprowadził św. Ignacy Loyola(1) podczas swego pobytu w Manrezie w 1522 r., w czasie których wspomagała go sama Matka Boża(2). Wynikiem tego okresu rozmyślań nad pojednaniem z Chrystusem Panem były „Ćwiczenia duchowne”. Początkowo były przeznaczone jako pomoc modlitewna dla członków (i kandydatów) do założonego przez św. Ignacego Towarzystwa Jezusowego – Jezuitów, ale papieże(3) szybko zorientowali się, jakim skarbem został Kościół obdarowany przez Bożą Rodzicielkę i poczęli zachęcać do uczestnictwa w rekolekcjach cały stan duchowny oraz świeckich. Również wielu przyszłych świętych(4) praktykowało ten element duchowości ignacjańskiej i zalecali jego stosowanie. Za ich radą poszli m.in. tzw. Cristeros – obrońcy religii katolickiej w zniewolonym przez masońską dyktaturę Meksyku lat 20-tych XX w. - gdy przygotowywali się do walki z antyklerykalnym rządem mordującym księży i prześladującym wiernych.

A jaki jest faktyczny przebieg i cel tygodnia spędzonego na modlitwie, wsłuchiwaniu się w głos Boży i rozważaniach? Posłużę się cytatem ze strony internetowej organizatorów:
początkowo: „(...) rekolektant zajmuje się głównie swoim powołaniem, poznaniem siebie samego, celu stworzeń. Poznaje on, czym jest grzech, jakie wywołuje skutki (m.in. straszna rzeczywistość piekła), przybliża sobie rzeczy ostateczne.” - a wszystko po to, by oczyścić duszę w spowiedzi generalnej,
następnie: „Głównym tematem rozmyślań drugiego tygodnia jest Jezus Chrystus – Król królów i Pan panujących (1 Tym 6, 15; Ap 19, 16).(...) Chodzi tu o pójście za Panem Jezusem (…). Chodzi tu o odkrycie własnego powołania.” - to właśnie ten tytułowy „biznesplan”,
potem: „Trzeci tydzień jest poświęcony kontemplacji męki naszego Pana, męki, którą spowodowały nasze grzechy.” - abyśmy zdali sobie, co Pan Jezus zniósł z miłości do nas i aby męka Pańska pokrzepiła nas w dźwiganiu naszych krzyży,
wreszcie: „(...) rekolektant oczyma duszy ogląda chwałę Pana Jezusa, wiedzie za Nim oczami aż po obłoki, które Go okrywają, gdy wstępuje do nieba.”(5) - aby mieć silną motywację do prawdziwie katolickiego życia.
Proszę zapomnieć o wymienianych w cytatach tygodniach – św. Ignacy proponował nawet i 40-dniowe rekolekcje, ale z względów praktycznych można je skompresować (np. do 5 dni).

Muszę przyznać, że na rekolekcje zapisałem się bardziej z rozsądku niż pod wpływem jakiś entuzjastycznych przeczuć. Skoro Bractwo, do którego mam ogromne zaufanie w kwestiach religii katolickiej, zaleca każdemu dorosłemu katolikowi ćwiczyć ducha według wskazówek św. Ignacego, to dla mnie te rady stanowiły wystarczającą zachętę, by zdecydować się na uczestnictwo. Względnie stabilna sytuacja w moim życiu zawodowym z jednej strony oraz chęć głębszego zastanowienia się, czy faktycznie moja praca i zainteresowania są zgodne z wolą Bożą – z drugiej, stanowiły dodatkowe czynniki motywujące mnie do wzięcia udziału w rekolekcjach.

„Sesja” powakacyjna rekolekcji odbywać się miała w domu rekolekcyjnym przy Kaplicy pw. Chrystusa Króla we wsi Bajerze kilkanaście kilometrów na północ od Torunia. Takie umiejscowienie bardzo sprzyjało wewnętrznemu wyciszeniu się i oderwaniu od spraw tego świata tym bardziej, że posesja należąca do Bractwa była dosyć rozległa, zazieleniona, więc było też gdzie pospacerować, jeśli komuś najlepiej było prowadzić część rozmyślań w ten sposób. Rekolekcje przyjechali poprowadzić ks. Karol Stehlin (zwierzchnik Bractwa na Europę Środkowo-Wschodnią) i ks. Edmund Naujokajtis (pochodzący z Litwy, na co dzień posługujący w gdyńskim przeoracie), a wspomagał ich opiekujący się kaplicą ks. Edward Wesołek (notabene pierwszy polski kapłan, który miał na tyle męstwa, by przejść do „obozu” Tradycji spod znaku sługi Bożego abp. M. Lefebvre'a).

Każdy dzień (a w sumie 5 spędziliśmy z Panem Jezusem i Jego Matką) zaczynał się pobudką o 6:30, następnie po modlitwie porannej uczestniczyliśmy w Mszy Św. cichej, a potem szliśmy na śniadanie. Potem przeprowadzane były dwa ćwiczenia duchowne poprzedzone krótkimi wprowadzeniami, mającymi na celu przekazanie nam treści danej modlitwy i stosowanej metody. Przed obiadem (13:30) słuchaliśmy jeszcze wykładu apologetycznego i po posiłku był czas wolny (jak się okazało i tak każdy uczestnik wykorzystywał go na pobożną lekturę, modlitwę albo konsultację z kapłanami). Następnie znów ćwiczyliśmy duchowo oraz odmawialiśmy różaniec, poprzedzający kolację. Dzień kończył się jeszcze jednym wykładem i modlitwą wieczorną, a spać kładliśmy się orientacyjnie o 21:30 – 22:00. Grafik był więc całkiem napięty. Warto dodać, że nawet w czasie posiłków mieliśmy zamieniać się w słuch, gdyż czytano wtedy żywoty świętych, a konkretnie powieść biograficzną ks. W. Huenermanna „Święty i diabeł”, traktującą o patronie wszystkich kapłanów – św. Janie Marii Vianney'u. Napisana z humorem, z wartką akcją, z pewnością godna jest polecenia dla każdego katolika, w szczególności dla młodzieży. Ponadto tak, jak wspominałem wcześniej, również i my – uczestnicy – zabieraliśmy się sami do lektury, gdyż istotną pomoc w rozważaniach stanowiły fragmenty książki T. a Kempis'a „Naśladowanie Chrystusa”(6) lub Ewangelii, a przede wszystkim „Ćwiczenia duchowne”(7.).

Jestem winien Wam, drodzy Czytelnicy, jeszcze jedną informację: przez cały czas trwania rekolekcji obowiązuje całkowite milczenie! Wyjątkiem są rozmowy z kapłaniami (oczywiście prowadzone tylko na tematy religijne) i wspólne modlitwy.,

Czy to słuszne rozwiązanie? Jak dokładnie przebiegały ćwieczenia? Czy to coś daje? Po odpowiedzi na te i inne pytania zapraszam do części drugiej.


(1) ur. 1491 r., zm. 1556 r.; święty Kościoła Katolickiego, duchowny, teolog, założyciel Towarzystwa Jezusowego (Jezuitów); pochodził ze średnio zamożnej rodziny szlacheckiej; w młodości zdolny wojskowy, w wyniku odniesionych ran musiał zrezygnować z kariery w armii hiszpańskiej, wtedy też nawrócił się, a w 1522 opracował wg wskazań Matki Bożej ćwiczenia duchowe; następnie służył Kościołowi m.in. w Palestynie i Republice Weneckiej; w 1540 r. tworzy Zakon Jezuitów, którego został pierwszym przeorem; w 1551 r. zakłada Papieski Uniwersytet Gregoriański; beatyfikowany przez Pawła V w 1609 r., a kanonizowany przez Grzegorza XV w 1622 r.
(2) Papież Pius XI stwierdził nawet w liście Mediantibus nobis, że to właściwie Niepokalana była autorką rekolekcji. Świadczyć może o tym fakt, że przyszły założyciel Towarzystwa Jezusowego był w momencie opracowania swoich duchowych rozmyślań dopiero co nawróconym katolikiem bez jakiegokolwiek przygotowania duszpasterskiego czy teologicznego, a tymczasem ćwiczenia są majstersztykiem „sztuki” modlitewnej.
(3) M.in. Paweł III w breve Pastoralis officii cura, Leon XIII, Pius XI (encyklika Mens nostra, Konstytucja Apostolska z 1922 r. Summorum Pontificum oraz list Mediantibus nobis), Pius XII.
(4) M.in. św. Franciszek Salezy, św. Karol Boromeusz, św. Wincenty a Paulo, św. Jan Bosko, św. Józef Cafasso, św. Teresa z Awilli, św. Teresa od Dzieciątka Jezus.
(5) Wszystkie fragmenty pochodzą ze serwisu internetowego Bractwa: http://www.piusx.org.pl/rekolekcje-ignacjanskie
(6) Do nabycia w wydawnictwie Tradycji Te Deum: http://www.tedeum.pl/tytul/295,Nasladowanie-Chrystusa
(7) http://www.tedeum.pl/tytul/299,Cwiczenia-duchowne

13 września 2010

Wstęp

Witam serdecznie na moim blogu!

Z pewnością, Drogi Gościu, zastanawiasz się, po co powstała kolejna strona o tematyce katolickiej, o czym będą traktować zamieszczane tu teksty i jaki przyświeca cel ich autorowi. Jestem mianowicie zobowiązany – jak każdy katolik – walczyć o tytułowe Królestwo Powszechne Chrystusa Pana, a więc o zapewnienie jedynej prawdziwej religii panowania w narodzie i państwie, a prawu Bożemu – statusu fundamentu, o który oparte będzie funkcjonowanie zarówno jednostek i rodzin, jak i całego społeczeństwa w każdym aspekcie jego działalności.

Wtedy dopiero spełnimy polecenie naszego Pana – Jezusa Chrystusa - „Dana mi jest wszelka władza na niebie i ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je wszystko, cokolwiek wam przekazałem.” (Mt 28, 19 – 20). Jego słowa dotyczą bowiem nie tylko Apostołów, ale też każdego katolika.

Moim skromny zdaniem środkiem do osiągnięcia tego celu jest obrona katolickiej Wiary oraz rozpowszechnienie prawdziwej, opartej o Tradycję Apostolską Nauki Kościoła (w tym kwintesencji naszej religii rzymsko-katolickiej: Mszy Wszechczasów) tak, aby wrogom Pana Boga i naszym zamknąć usta, niewiernych nawrócić, wątpiącym wskazać drogę, a wiernych umocnić. Ta misja sprawia, że mój blog będzie miał przede wszystkim apologetyczny charakter (będzie nastawiony na propagowanie rzymskiego katolicyzmu jako jedynej prawdziwej religii prowadzącej ludzi do zbawienia). Jednakże planuję również zapoznawać was z przeczytanymi przeze mnie książkami o katolickiej tematyce, prezentować przeróżne środki zbawienia, jakie otrzymaliśmy od Pana Boga i Niepokalanej oraz dzielić się spostrzeżeniami na aktualne problemy Kościoła.

Mam nadzieję, że przedstawiane tutaj treści pozwolą Wam, Drodzy Goście, upewnić się, że tylko Chrystusowi Panu i Jego Matce warto służyć i tylko poprzez Kościół Rzymsko-Katolicki jest to możliwe.

Pierwsze wpisy - na temat rekolekcji ignacjańskich - już wkrótce.

Z Panem Bogiem!